Po przeglądzie dostępnych rekolekcji tematycznych padł wybór na Namiot Spotkania. Okazało się, że nasi przyjaciele z kręgu również wcześniej się tam zapisali. Wioska Skrzatusz niedaleko Piły – miejsce do tej pory mi nie znane – jest siedzibą sanktuarium Matki Bożej Bolesnej, zwanego również Sanktuarium Zranionej Miłości. Rekolekcje zorganizowała diecezja bydgoska. Zapisanie było możliwe już tylko na listę rezerwową, ale miejsce szybko się zwolniło.
Uderzała nas już daleko przed przyjazdem systematyczność i sprawność organizatorów. Listy z informacjami otrzymywaliśmy 2 miesiące przed rozpoczęciem, 1 miesiąc, 2 tygodnie. W międzyczasie jeszcze telefon, czy nie ma potencjalnych przeszkód odnośnie przyjazdu itd. Telefon mnie zaniepokoił, zaraz zapytałem, czy czegoś nie dopilnowałem, ale to był po prostu wyraz troski organizatorów o uczestników. Przed wyjazdem wykonałem krótka eksplorację Sieci, by się dowiedzieć nieco więcej, kim są ci tak starający się organizatorzy. Efekt mizerny, wprawdzie nazwisko „Piątkowscy” pojawiało się często, ale imiona się nie zgadzały. Za to informacja o prowadzącym kapłanie była obfita – ks. Łukasz Boruch – prefekt Bydgoskiego Katolika, aktywny na YouTube, etc., etc.
Warunki w Domu rekolekcyjnym diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej okazały się znakomite. Po zakwaterowaniu, na pierwszym posiłku, „przypadkiem” usiedliśmy koło księdza Łukasza. Zagadnąłem o bydgoskiego Katolika, gdzie – pochodząc z Bydgoszczy – przez chwilę uczyłem, ksiądz zapytał, jak się nazywam, chwycił mój identyfikator, żeby się upewnić, powiedział: „Podaj mi numer telefonu” i… wysłał już gotowe imienne zaproszenie na 25-lecie szkoły. Nie znał mojego adresu, nigdy by nie dotarło, gdyby nie przyjazd na rekolekcje. Zaczęło się ciekawie.
Pierwsze spotkanie zapoznawcze zaraz po posiłku, przedstawiamy się, i… radość spotkania uczestników zeszłorocznych rekolekcji w Myśliborzu. Zaczynamy kojarzyć, że jedno z tych małżeństw, to znalezieni w sieci „Piątkowscy” z Diecezji Bydgoskiej. Okazało się również, że organizatorami są ich syn Jakub i synowa Ola. Kolejne pokolenie Ruchu… Pięknie!
Bezcenne było dla mnie odkrycie, że namiot spotkania jest naszym PIERWSZYM zobowiązaniem. Wiele powiedziano także o tym, czym namiot spotkania nie jest i to było bardzo dobre. To także pozwoliło skierować mój namiot spotkania – dotąd mizerny, a co najmniej mało zgodny z myślą ks. Blachnickiego – na nowe, ożywcze tory, w czym udaje się teraz trwać. Świadectwa wielu małżeństw, najczęściej młodych, obdarzonych licznym potomstwem oraz odwrotnie proporcjonalną do liczby potomstwa ilością czasu dla siebie skłaniały do krytycznej rewizji własnego czasu, przeznaczanego na namiot spotkania.
Moją główną myślą z rekolekcji stało się «Imię». Zaczęło się od rozszerzonej wersji namiotu spotkania, czyli skrutacji, z którą także mieliśmy okazję się zapoznać. Bardziej znana jest podobno w Neokatechumenacie. Odkrywałem w ten sposób znaczenie początku modlitwy „Ojcze Nasz”: «Święć się imię Twoje». Stwórca lubi dawać dyskretne znaki obecności. Tak odczytałem sens wizytówki z krótkimi cytatami z Pisma Świętego dodawanymi w sanktuaryjnej kawiarni. Do kawy dostałem bowiem werset z J 16,24: Do tej pory o nic nie prosiliście w imię moje: Proście, a otrzymacie, by radość wasza była pełna. Przyszła także refleksja o znaczeniu własnego imienia. Wszak Grzegorz znaczy czujny, obowiązkowy, gorliwy… Hmm…Czyżby rodzice się pomylili? A na serio – trzeba mi większej GORLIWOŚCI w namiocie spotkania.
Godzina świadectw. Uczestników tak wielu, że konieczny był reżim czasowy. Zapisałem główne myśli moich przyjaciół i żony. Dwie przytoczę: «Jesteśmy domownikami Boga», «Maryja mówi do mnie: słuchaj, tak jak ja». Uświadomiłem sobie, że chciałbym bliżej poznać każdego z uczestników, ale na to przyjdzie czas dopiero w świecie, do którego zostaliśmy wezwani po imieniu…
F. Blachnicki w swoim pamiętniku napisał, pod datą 21 X 1986: Dni w szpitalu w Rockenhausen były ciężkie – bo jeszcze mi został zabrany dar modlitwy – «namiotu spotkania». Jedno z wielu doświadczeń umierania naszego Założyciela na górze Nebo, które owocuje w naszych namiotach… Dziękuję Stwórcy za Ojca Założyciela i jego kontynuatorów…
Grzegorz Kowalewski, diecezja włocławska