Świadectwo (2) z Rekolekcji Ewangelizacyjnych Swarzewo 2025

Świadectwo (2) z Rekolekcji Ewangelizacyjnych Swarzewo 2025

Wstęp

Modliłem się do Pana Boga o dobrą żonę. Mam teraz wspaniałą żonę. Modliłem się o syna. Bóg dał mi dwóch pięknych synów.

Nie chciałem przyjeżdżać na Rekolekcje Ewangelizacyjne Rodzin Domowego Kościoła do Swarzewa. Ostatecznie przyjechałem dzięki mojej żonie. Anetce bardzo zależało. Dla dobra naszego małżeństwa, budowania jedności i zażegnania konfliktu, zgodziłem się w nich uczestniczyć. Czy te rekolekcje mogą coś jeszcze zmienić? – zadawałem pytanie.

Rozwinięcie

„Chłopaki nie płaczą” – powtarzałem i robiłem w życiu wszystko, żeby nie płakać. Po rekolekcjach ks. Tomasz wyjaśnił mi, że płacz mężczyzny to coś niezwykłego. Powiedział: „jak mężczyzna płacze, to niebo” – podkreśla to głębię i ważność emocji wyrażanych przez mężczyznę poprzez płacz. Tak też się stało podczas tych rekolekcji.

„Przejdę przez te rekolekcję suchą stopą” – przemęczę się i będę to miał za sobą. Tymczasem już pierwszego dnia doznałem ścisku w gardle podczas pieśni uwielbienia. I tak w ciszy, by nikt nie widział, płakałem pośród ludzi podczas kolejnych pieśni. Zacząłem się niepokoić gdy w czasie Apelu Jasnogórskiego w wersji młodzieżowej ściśnięte gardło pojawiło się przy zwrocie „rodzina”. Czy Duch Święty pokazywał mi w ten sposób czego mam strzec, czemu mam być wierny i o co mam dbać? O moją rodzinę?! Kiedyś już miałem podobną sytuację,  gdy płacz podczas pieśni uwielbienia koił moje skołatane serce. Ten stan kilka lat temu utrzymywał się przez jakiś czas, a potem zakończył się … Wracałem myślami do tego uczucia, tęskniłem. Niestety, potem znowu zanurzyłem się w czeluściach życia doczesnego, sztywnych – dobrze mi znanych schematach życia. Na rekolekcjach dowiedziałem się dobitnie, że to Duch Święty łamie moje schematy, burzy je i zastępuje swoim Bożym Planem.

„Tak mnie skrusz, tak mnie złam Panie

Tak mnie wypal, byś został tylko Ty, byś został tylko Ty”

W końcu zostałem złamany. Nie „tunel miłości”, nie „palenie bożków” lecz Adoracja Najświętszego Sakramentu była tego przyczyną. Tego dnia moja Aneta zapisała mnie na modlitwę wstawienniczą oraz Adorację Najświętszego Sakramentu. Nie byłem z tego zadowolony. Byliśmy na półmetku rekolekcji, zmęczenie dawało o sobie znać. Ponadto zauważyłem, że niektórzy uczestnicy rekolekcji zaczynają ze mną rozmawiać, interesować się moją osobą. Z jednej strony było to miłe, z drugiej wietrzyłem ich cichy katolicki podstęp. Starałem się na spotkaniach kręgu zabierać głos, wyrażać swoje zdanie. Podchodziłem do sprawy analitycznie. Zawsze modlimy się na początku i wzywamy Ducha Św., prosimy o pomoc. Ja też to robiłem. Chyba nieważne czy robi się to chętnie czy niechętnie – liczą się wypowiadane słowa. Tak było w moim przypadku.

Miałem silne przekonanie, że nie mogę uczestniczyć w Adoracji Najświętszego Sakramentu z nieczystym sercem. Byłem przeświadczony, że muszę być w stanie łaski uświęcającej. Nie wiem skąd to się wzięło? Uznałem, że to będzie wielki afront wobec Pana Jezusa – tak jakbym w zabłoconych butach wszedł do Jego mieszkania.

Zanim wyspowiadałem się, ks. Tomasz wymyślił na „pogodnym wieczorze” dla dzieci Adorację Najświętszego Sakramentu. Tego jeszcze nie widziałem. Dzieci wpatrywały się w Najświętszy Sakrament i mogły podejść bardzo blisko. W pewnym momencie ks. Tomasz zapytał: „Kto chce przytulić się do Pana Jezusa?”. Mój synek Michałek pierwszy odpowiedział, że chce. Spoglądałem, jak mój ukochany syn podchodzi do Najświętszego Sakramentu i policzkiem przytula się do Pana Jezusa. Zauważyłem jego wzruszenie i zaszklone oczy. Wtedy coś we mnie pękło. Zostałem złamany. Zobaczyłem w oczach mojego dziecka samego siebie i Pana Jezusa. Byłem wstrząśnięty.

Po „pogodnym wieczorze” sprawy potoczyły się w tempie błyskawicznym. O godz. 21.30 uczestniczyłem w modlitwie wstawienniczej – otrzymałem dobre Słowo. Gdy je później analizowałem – fragment Księgi Jeremiasza, uznałem, że Pan Bóg chce abym Go adorował, oddawał Mu cześć i w ten jeden dzień w tygodniu był tylko dla Niego, w zgodzie z rodziną i najbliższymi. O godz. 22.30 wyspowiadałem się. To była spowiedź już dobrze przemyślana – doskonale wiedziałem co miałem mówić, a ksiądz był wobec mnie wyrozumiały bo wiedział, ze za chwilę mam Adorację. O godz. 22.40 pognałem na Adorację Najświętszego Sakramentu. Moja Aneta już na mnie czekała – prawie 20 minut spędziłam na kolanach. Byłem skoncentrowany i pokorny. Anecie jeszcze nic nie powiedziałem.

Następnego dnia przystąpiłem do komunii św. Moja Aneta była szczęśliwa, ja spokojny.

Zakończenie

„Wypłyń na głębię …” Ta pieśń utkwiła w mojej głowie. Dobrze wiem, że rekolekcje się skończą, a ja wrócę do swojego życia, do moich utartych schematów. Ale czy tak musi być?
W czasie rekolekcji zbliżyłem się do mojej rodziny i do Pana Jezusa. Zauważyłem po raz kolejny, że nie ma szczęścia, pojednania i miłości, bez Pana Boga. Wracam do swojego życia
i pragnę żyć nowym życiem, wypływam na głębię. Chwała Panu!

Łukasz