„ Nieustanna tęsknota w sercu naszym”
Takiej tęsknoty spotkania z Bogiem, w wolności i miłości, życzył nam nasz moderator DK O. Marek Borowski, na zakończenie rekolekcji w Górce Klasztornej.
„ Nam nie wolno w miejscu stać” ( 17-25.08.2011r.)
Podczas tych rekolekcji przeżyliśmy piękne spotkanie z Bogiem i ludźmi. Była to dla nas wspaniała uczta duchowa – dosłownie. Codzienne Słowo Boże, karmienie się ciałem i krwią Chrystusa, codzienny dialog małżeński, adoracja Najświętszego Sakramentu, pogodne wieczory, katechezy i świadectwa we wspólnocie.
Już pierwszego dnia, poczuliśmy, że tak naprawdę znowu oddaliliśmy się od Pana Boga…i znowu potrzebujemy nawrócenia – odwrócenia od rzeczy mniej ważnych, a skupienia się na naszej postawie do Pana Boga i ludzi.
W zabieganiu dnia codziennego, ciągle się usprawiedliwiamy, bo podszepty szatana są bardzo silne. O. Marek skierował nasze myślenie na obecną chwilę, ponieważ już nigdy nie będzie takiej wspólnoty, tylko tu i teraz i musimy to wykorzystać, nie stać w miejscu, lecz otworzyć się na Boga. To On chce wszystkim dać jak najwięcej, ale musimy się nawracać, każdego dnia. Nie można raz na zawsze się najeść lub posprzątać mieszkanie, nie da się raz dokonać wyboru Pana Boga – to jest ciągły proces, nasza metanoja. Podstawą jest uznanie naszej grzeszności, a wtedy nasz grzech może być szczęśliwą winą.
Te rekolekcje pokazały nam, że tak naprawdę ciągle będziemy upadać, ale ważne jest abyśmy to dostrzegli i stanęli w prawdzie. Często w naszym życiu codziennym jesteśmy smutni, bo niestety jesteśmy grzeszni. Ten smutek jest przejawem naszej miłości własnej (pychy). Jednak ważne jest, co ja z tym zrobię. „ Boże, Ty mnie uzdrów, bo tylko Ty to możesz uczynić”.
Uświadomiliśmy sobie również, że naszego nawrócenia nie możemy odkładać, ono musi być szybkie, bardzo szybkie. Zawodnik biegnąc do mety, właśnie na finiszu musi przyśpieszyć, a wtedy zdobędzie nagrodę. Naszą nagrodą jest życie wieczne. Na adoracjach Najświętszego Sakramentu mogliśmy spojrzeć w swoje serca bez lęku. Bo Chrystus zapewnił nas, że będzie z nami do końca świata. On jest też w naszych bliźnich – we wszystkich, także w tych co nam źle życzą.
Ojciec Marek pięknie wyjaśnił nam miłość Bożą, nazwał nawet Boga żebrakiem, który stoi u wrót naszych serc i chce nam dać jak najwięcej i uczynić nas arcydziełem swojej miłości (bez względu, jakimi jesteśmy). My mamy tylko uwierzyć w Niego i Jemu, bo On chce kochać nas i przez nas drugiego człowieka.
Wiemy, że kochać to udzielać drugiemu Chrystusa. Jeżeli ja nie wzrastam w miłości, to okradam swoje dzieci, męża, żonę, bliźnich, jestem złodziejem. Te wszystkie słowa były balsamem dla naszych dusz i serc, ale pokazywały również nasze słabości. Ojciec Marek przekazywał nam te prawdy w sposób prosty i zrozumiały i bardzo ciepły.
Każdego dnia targają nami napięcia i lęki oraz różnego rodzaju problemy, z którymi nie możemy sobie poradzić i próbujemy rozwiązywać je po swojemu. Zazwyczaj w takich sytuacjach usprawiedliwiamy siebie na wielorakie sposoby i zagłuszamy tym wolę Bożą, myśląc, że mamy prawo do prawdy, uczciwości czy miłości rozumianej tylko przez nas samych. Często uruchamiamy różne mechanizmy obronne, kiedy Bóg krzyżuje nasze plany.
Patrząc na nasze 40 lat małżeństwa, to odkrywamy ciągłe zmagania z Wolą Bożą. A przecież musimy zaakceptować i przyjąć Ją w każdej sytuacji. Trzeba nam się jeszcze mocniej skoncentrować na Chrystusie przez intensywniejszą modlitwę i czytanie Pisma Świętego, aby przyjąć Wolę Bożą. Podczas codziennych dialogów małżeńskich, dużo czasu poświęcaliśmy naszym dzieciom, naszemu stosunku do nich i do ich rodzin. Dziękowaliśmy Bogu za nie i ich rodziny i zrozumieliśmy, że na tym etapie najwięcej możemy im pomóc modląc się intensywniej w ich intencji, nie wtrącać się, delikatnie pomagać, np. w opiece nad wnukami. Sami natomiast mamy być radosnymi seniorami, bardziej roztropnymi, wyrozumiałymi, potrafiącymi bardziej kochać. W tym miejscu muszę sie przyznać do pewnej słabości, a raczej przejawu pychy. Po ostatniej katechezie, na temat śmierci, odchodzenia Oj. Marek poruszył sprawę oddawania osób starszych do domu starców. Otóż ja (Helena) ciągle mówiłam naszym dzieciom, że jeśli w przyszłości będę ciężarem dla nich, to koniecznie maja mnie umieścić w takim domu Dzieci ciągle protestowały i obrażały się. Teraz wiem, że był to przejaw mojej pychy, bo Ojciec wyjaśnił, że ta opieka należy się właśnie dzieciom, one w ten sposób mogą nam się odwdzięczyć za trud ich wychowania.Dużo rozmawialiśmy na temat naszego zaangażowania i posłudze w Kościele, w Ruchu, w kręgach, w swojej parafii. W życiu każdego człowieka jest czas dawania i brania i dlatego do końca naszych dni mamy obowiązek angażować się w dzieła Kościoła. Nasze działanie ma być apostolstwem, ciągle mamy się przeciwstawiać złu a czynić dobro. Ten czas rekolekcji pomógł nam głębiej zastanowić się nad tym, co w naszym życiu jest ważne i mniej ważne. Mamy żyć w perspektywie wieczności, ale ciągle wzrastając i dawać siebie innym do końca życia.
Tym co łączy ludzi najbardziej na świecie jest cierpienie, które możemy ofiarować Bogu w intencjach dla innych. Ono nie może się marnować.
Rekolekcje to święty czas i uważamy, że jest to jedno z najważniejszych zobowiązań DK. Mamy możliwość stanąć w prawdzie, zatrzymać się i przeżyć niezapomniane chwile z Bogiem i przyjaciółmi.
Nie sposób nie wspomnieć wspaniałych spotkań każdego wieczoru, otwartości pełnej ciepła i humoru Ojca Marka, Diakona Adama i Kleryka Marcina. Grażynka i Marek z okolic Wrocławia przygotowywali specjalne napary z różnych chwastów i ziół zebranych w wolnym czasie. Popijając te do końca niesprawdzone herbatki ziołowe, czas uciekał bardzo szybko, aż pewnego wieczoru naraziliśmy Ojca Marka na problemy z dotarciem do pokoju ze względu na spuszczone psy. Oczywiście nie sposób opisać wszystkiego, co było naszym udziałem w Bożym odpoczynku. No, bo jak przekazać ducha wspólnoty całej oazy. To było niepowtarzalne.
Bogu niech będą dzięki. Alleluja!
Helena i Mietek Kapuścińscy
Diec. kielecka